Osaka w rytmie jazz
Z Tokyo pojechaliśmy do Osaki. Tam po raz pierwszy zmagam się z niewpuszczeniem do knajpy, ponieważ jestem obcokrajowcem. Ale znajduję inne opcje, gdzie mnie przyjmują miło, więc jest dobrze. Zmęczeni miastem, jedziemy poza nie i uprawiamy porządną kąpiel leśną. Idziemy wzdłuż rzeki i tysiąca odcieni zieleni ku klasztorowi buddyjskiemu gdzieś w górach. Po drodze mijamy małe buddyjskie kapliczki a u celu odpalam świeczkę i kadzidła. Po użyciu google translate okazuje się że za pomyślność na egzaminach, więc jakby ktoś potrzebował dajcie znać, bo moje intencje były inne, a maturę już mam. W drodze powrotnej gubimy się, ale nieintencjonalnie łapiemy autostop z bardzo fajną Japonką, która ma najpiękniejszy śmiech na świecie! Podrzuca nas do miasteczka, już z prostym dojazdem do domu. Znów wjechaliśmy z dumą jako potomkowie Chopina. Fantastyczna przygoda! I jeszcze wisienka na torcie wydarzeń (tak jakbyśmy mogli udźwignąć więcej wrażeń?): koncert jazzowy w świątyni buddyjskiej! Seriously, co jeszcze ten świat nam pokaże?
Udostępnij ten post
Twitter
Google+
Facebook
Reddit
LinkedIn
StumbleUpon
Pinterest
Email